Dzisiaj mija dokładnie miesiąc od egzaminu mojej połówki na kat. C.
Miesiąc temu wstaliśmy i żyliśmy w stresie do godziny... eee chyba 14?
Czas leci normalnie nie ubłaganie. My z każdym dniem starsi :)
Nowe i to faktycznie "nowe" prawko, zostało odebrane kilka dni temu.
Nie
wiem czy to "stare" prawko nie było czasem lepsze. To strasznie się
niszczy... może dlatego max. na 15 lat? Swoją drogą jeśli raz komuś
nadano uprawnienia bezterminowo to dlaczego później przy wymianie
dostaje się terminowe? Możliwe, że nasz piękny kraj jeszcze za mało na
nas zarabia :)
Miesiąc minął... i w sumie nic się nie zmieniło :)
Jak było tak jest :) Pracy jako kierowca na C szukać nie można, bo to prawko "hobbistyczne".
Jedynie
ma się trochę mniej gotówki na koncie w banku :) Trzeba myśleć nad KWP i
na CE :) czym szybciej tym większa szansa na zwrócenie się kosztów
"inwestycji".
Choć
trochę oboje zaczęliśmy się rozglądać nad pracą na kat. B. By
zdobyć jakiekolwiek doświadczenie. Jednak praca bez tacho trochę nas
odstrasza.
Tymczasem jak już wspominałam w poprzednim poście od piątku zaczęłam ja robić prawko na C :)
Do naszej półeczki na książki dołączyła kolejna ;)
Dzisiaj
na 8 mam kolejne dwie godziny jazd ;P No najlepiej to mi nie idzie -
nie mogę się przyzwyczaić, że ten samochód ma krótki przód i wiecznie
nie dojeżdżam do linii :)
Trzymanie rączek na kierownicy w
prawidłowy sposób też jest mi obce :P oj coś czuję, że będzie ciężko.
Wczoraj wręcz się zastanawiałam czy jestem w stanie kiedykolwiek nauczyć
się jeździć :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz